W ramach pracy nad jedną z książek, tekst (jeszcze przed profesjonalną korektą) o symbolach filmowych. Wracam do fascynującego filmu “Ostatnia sesja Freuda” reż. Matthew Brown.
Refleksje po-filmowe „Ostatnia sesja Freuda”
Londyn 3. września 1939 roku, dwa dni po ataku Niemiec na Polskę. Z radia słychać krzyk Hitlera – chce być prorokiem, chce „zagłady rasy Żydowskiej”…
Wojenna trauma w teraźniejszości i we wspomnieniach zaproszonego przez Freuda gościa, z którym chce rozmawiać o Bogu. Jest więc rozmowa o Bogu i dobiegające z radia słowa Hitlera nazywającego siebie prorokiem, jest wizja zagłady narodu żydowskiego, jest też konfrontacja wierzącego z niewierzącym.
W filmie widzimy Zygmunta Freuda austriackiego lekarza, pochodzenia żydowskiego, neurologa, określanego ojcem psychoanalizy, ale też będącego ojcem i jednocześnie psychoanalitykiem Anny – psychoanalityczki dziecięcej.
Jesteśmy świadkami fascynującej rozmowy, o tym co ważne, niezależnie od światopoglądu, a gra aktorów wyborna. Czy odwiedzającym Freuda nauczycielem z Oksfordu faktycznie był pisarz C.S. Lewis, nie wiadomo.
Chcąc zwrócić uwagę na symbole w filmie „Ostatnia sesja Freuda”, postawiłam sobie dwie wyraźne granice: pierwszą – aby nie zdradzać akcji filmu, którą jest rozmowa, oraz drugą – by opierać się wyłącznie na filmie i nie komentować poglądów czy psychoanalitycznej pracy Freuda, która w filmie nie jest poruszona, co jest kuszące dla psychologa i psychoterapeuty, także nie będącego psychoanalitykiem. Postawienie takich granic w pisaniu o tym filmie, samo w sobie staje się już symbolem, bo tytułowy bohater filmu ze stawianiem granic ma problem. Przytaczam kilka cytatów z rozmowy bohaterów, które w filmie pełnią funkcje symboli.
Pisząc o symbolach koncentruję się głównie na aspekcie ról psychospołecznych i zatartych granicach między nimi, głównie w odniesieniu do Freuda i jego córki Anny, oraz widocznych w rozmowie zacieranie granic w rozmowie z C.S. Lewisem. Zwracam uwagę na granice między-relacyjne, bo to zagadnienie, jako terapeutce rodzinnej jest mi szczególnie bliskie.
W filmie widzimy Freuda u schyłku życia, cierpiącego z powodu choroby, ale też przekonanego o swoich racjach, autokratycznego, a nawet despotycznego – szczególnie wobec córki Anny. Choroba nie odbiera Freudowi determinacji i siły do obrony swoich poglądów i przekonań, choć widzimy jak podupada na zdrowiu.
Dopiero z napisów końcowych dowiadujemy się o dalszych losach Freuda . Zagadką pozostaje, na ile w podjęciu decyzji przez Freuda wpływ miały dolegliwości bólowe związane z chorobą, na ile wybuch wojny z zapowiedzianą zagładą Żydów, a na ile decyzja Anny dotycząca jej prywatnego życia, niezgodna w wolą ojca. Można jedynie przypuszczać, że każdy z tych czynników stopniowo wytrącał pióro z ręki Freuda, którym pisał scenariusze życia, swojego i Anny oraz innych osób.
Film rozpoczyna się od sceny, w której młoda kobieta pomaga wstać z sofy drzemiącemu starszemu mężczyźnie, zwracając się do niego słowami „lekarz żyje?”. Można by przypuszczać, że to opiekunka albo pielęgniarka, a okazuje się, że to także (!) córka. I jest to zapowiedź niejednoznaczności ról Anny wobec ojca, jakie dalej w filmie poznajemy. Ale żeby fantazje widzów nie szły zbyt daleko i zbyt głęboko, Anna pyta ojca czy w obliczu wojny, w ich domu może zamieszkać jej przyjaciółka i partnerka – Dhoroty. Ojciec odracza decyzję mówiąc o zdrowym rozsądku, co Anna podsumowuje słowami: „najlepszy przejaw zdrowego rozsądku to zdolność do zmiany zadania”. Anna w 1939 roku ma 44 lata, a w relacji z ojcem funkcjonuje w różnych rolach: jest grzeczną i podporządkowaną córką, która bezdyskusyjnie wykonuje polecenia ojca i ulega jego despotycznym nastrojom, jest też w roli pacjentki, która poddała się psychoanalizie prowadzonej przez ojca – psychoanalityka, pełni także rolę opiekunki i pielęgniarki, która jako jedyna dopuszczona jest przez ojca do krępujących dla niego czynności pielęgnacyjnych (jamy ustnej).
W jednej ze scen znajomy lekarz pyta Freuda czy może jego córce zaproponować pracę w nowo powstającym ośrodku. Freud w tej propozycji dostrzega nie tylko aspekt zawodowy, ale także osobisty znajomego lekarza, a także zagrożenie utraty kontroli nad córką i bliskości z nią, więc nie zgadza się, mówiąc w liczbie mnogiej („my”) o decyzji córki i swojej dotyczącej jej osobistych wyborów.
To pokazuje jak bardzo Freud chciał być autorem scenariusza nie tylko swojego życia, ale też kreatorem życia Anny, a poprzez swoje zdecydowane tezy mieć także wpływ na życie innych osób. Ale wybuch wojny, choroba i determinacja Anny w ułożeniu sobie życia według własnej woli, ten wpływ Freuda ograniczają.
Freud zaprosił do swojego domu wykładowcę Oksfordu i pisarza C.S. Lewisa, aby porozmawiać o książce pisarza „Błądzenie pielgrzyma”. Gdy w trakcie rozmowy Lewis wspomina, że Freud mógł poczuć się urażony postacią Zygmunta w książce, którego opisał słowami: „patetyczny, próżny, niedouczony”, psychoanalityk kwituje to mówiąc, że nie czytał książki. W trakcie wizyty Freud dużo mówi o prowadzonych przez siebie badaniach naukowych, choć (jak wiadomo) miały one głównie formę studium przypadku poszczególnych pacjentów. W rozmowie z wykładowcą kilkakrotnie podkreśla naukowość swojej pracy, to skłania do pytania – z jakiego powodu to robi? Nasuwa się fantazja, czy gdyby obserwatorem tej rozmowy był sam Freud, to czy postawiłby hipotezę, że mówienie o naukowości swojej pracy wobec nauczyciela akademickiego może wynikać z kompleksu? Choć Freud raczej nie stawia hipotez, preferuje tezy.
W trakcie tego spotkania Freud początkowo traktuje Lewisa bardziej jak intruza niż gościa, żeby po chwili traktować go jak pacjenta – przepytując o najbardziej intymne sfery życia, które komentuje i ocenia, a w dalszej części spotkania – jak pisarza i interlokutora, aby pod koniec prosić o pomoc w przyniesieniu ulgi w bólu. W rozmowie o książce Lewisa „Błądzenie pielgrzyma” tych dwóch intelektualistów w błyskotliwy sposób broni swoich poglądów: Lewis wiary w Boga, do której przeszedł zawiłą drogę, a Freud swojej niewiary, uciekając się często to bezwzględnej ironii. Lewis w ironizowaniu poglądów Freuda nie pozostaje dłużny, mówiąc m.in. „Bóg istnieje, człowiek nie musi być głupcem, żeby w niego wierzyć, a wierzący nie cierpią na nerwicę natręctw”. Freud w ramach przekraczania granic, z roli gospodarza domu, wchodzi w rolę psychoanalityka i bez zahamowań, nie uwzględniając zakłopotania Lewisa, wypytuje pisarza o jego życie osobiste, które jak się okazuje, w relacjach rodzinnych oraz z kobietami nie przebiegało tradycyjnie i standardowo. Ale zgodnie ze zmianami ról i przekraczaniem granic, z czasem to zaproszony gość wchodzi w rolę przepytującego i oceniającego Freuda. Pyta m.in. o żonę Freuda, o brak jej zdjęć w salonie, o rolę Anny w jego życiu. Pisarz dostrzega i nazywa relację Freuda z córką – nieprawidłową.
Mężczyźni rozmawiają o międzyludzkich relacjach, uczuciach, seksie, homoseksualizmie (co do którego mają odmienne zdanie), lęku, szczęściu, więzi.
Na specyficzną więź ojca i córki, zwraca uwagę nie tylko pisarz, ale też przełożony Anny na uczelni, w której Anna wykłada. Relację Anny z ojcem określa „zaburzeniem więzi”, mówiąc, że „czczenie rodzica w dorosłym życiu nie jest zaletą, to przymus”.
Z kolei Freud w rozmowie z Lewisem dzieli się swoimi tezami m.in. że „seksualne są wszystkie relacje, które dają przyjemność”, przyznając też, że „psychoanaliza ma charakter seksualny”. Natomiast poruszając temat homoseksualizmu, na pytanie Lewisa o źródła homoseksualizmu u kobiet, zaskakując pytającego odpowiada, że „źródłem jest ojciec”. A na kolejne pytanie Lewisa – jak przeciwdziałać homoseksualizmowi, wywołując konsternację rozmówcy odpowiada, że „przeciwdziałaniem są tradycyjne relacje z mężami, ojcami”. Na ile ta odpowiedź wymyka się spod kontroli, a na ile wynika z premedytacji – nie wiadomo. W ten sposób powstaje przestrzeń do indywidualnych fantazji odbiorców.
W pasjonującym dialogu między psychoanalitykiem i pisarzem, nie umyka freudowska sentencja, że „ważniejsze od tego co ludzie mówią, jest to czego nie mówią”.
Akcja filmu opiera się głównie na rozmowie w domu Freuda, są też krótkie sceny pokazujące funkcjonowanie Anny na uczelni, a także dyskretnie dotykające relacji Anny z Dhoroty.
Ale są też dwie nieoczywiste sceny poza werbalne, które przykuły moją uwagę. Pierwsza to – Lewis w pochylonej pozycji podążający za Freudem, usiłując na polecenie Freuda zawiązać fartuch na plecach psychoanalityka. W czasie tej sceny mężczyźni rozmawiają o seksie, a Freud z sarkazmem mówi o bestiariuszu (średniowiecznym gatunku literackim należącym do tzw. literatury dydaktycznej, zawierającym opis zwierząt i objaśnienia podstawowych dogmatów wiary i zasad etyki chrześcijańskiej). Druga sytuacja, na której przez krótką chwilę koncentruje się obiektyw kamery dotyczy ponownego polecenia (bo nie jest to prośba) Freuda, aby gość umieścił filiżanki w zlewozmywaku, co Lewis czyni, a my widzimy dwie takie same (lub bardzo podobne) filiżanki postawione obok siebie, przed którymi, ale nie pomiędzy nimi, stoi imbryk. Czy mogą to być symbole kobiecości i męskości, czy też mają inne znaczenie – nie wiem, chcę jednak zwrócić uwagę na tę plastyczną, symboliczną scenę.
– Wspaniała jest kreacja aktorów, a pozostając przy koncentracji na rozmowie, uwagę zwraca sposób mówienia – dynamiczny, zachrypnięty, z charakterystycznym sapaniem – głos Freuda, oraz spokojny, z niezmienną intonacją, ale też zdecydowany głos Lewisa.
Opracowanie: Małgorzata Talarczyk
Fot. Internet.