Z jednej strony coraz bardziej powszechne są wulgaryzmy, obecne w mowie i w piśmie. Stosowane są już nie tylko jako wyrażenie silnych, często nieprzyjemnych emocji, ale też dla podkreślenia jakiejś frazy czy swojego zdania, a w słowach drukowanych chyba pełnią też funkcję decybeli. A z drugiej strony słowa powszechnie znane i do niedawna w określonym znaczeniu stosowane zostają przekierowane na inne ich rozumienie. Albo też znanym zjawiskom przypisane są nowe słowa, jakoby bardziej wysublimowane. Język jest żywy, słowa więc i ich znaczenia krążyć mogą w różnych maskach, przebraniach i odsłonach.
– Dedykacja – nie jest już chęcią sprawienia przyjemności adresatowi. Nie jest już wpisem autora, czy ofiarodawcy do książki, ale bywa skierowaniem czegoś do kogoś, czy zwróceniem uwagi, że co jest dla kogoś przeznaczone. Natomiast zwracanie uwagi też jest określane już inaczej.
– Atencja – w języku polskim kiedyś oznaczała szacunek, ale od jakiegoś czasu odwołując się do języka angielskiego “attention” młodzi ludzie w atencji upatrują “zwracanie uwagi”. Choć to w dzisiejszych czasach odwrotnie proporcjonalnie nawiązuje, bo w dobie medialnego “ekshibicjonizmu” zwracanie uwagi na kogoś nie wiele ma wspólnego z szacunkiem. Bo im gorzej tym lepiej, im bardziej sensacyjnie tym ciekawiej, a ciało bardziej fascynujące od umysłu pozostaje.
– Destynacja – zapożyczona z języka angielskiego i francuskiego “destination” wypiera z biur podróży prozaiczny – cel podróżowania czy miejsce przeznaczenia. Bo czyż destynacja nie brzmi bardziej elegancko i na bogato niż prozaicznie brzmiący “cel”, a “podróż” kojarzona bywa z uciążliwym czasem i ciężkim bagażem? Z kolei “miejsce przeznaczenia” przy coraz bardziej dominujących konkretnych skojarzeniach może być rozumiane jak powierzenie losu “jakiemuś przeznaczeniu”. Wszystko to przebrane za destynację zachowuje uniwersalną grację.
– Prokrastynacja – z łaciny eleganckie “procrastinatio”, w języku polskim po prostu odraczanie lub zwlekanie. Ale wspomnienie, że się “prokrastynuje” brzmi intrygująco lub niepokojąco. Określenie sugerować może poważny problem, a nawet zaburzenie czy chorobę, nie mając nic wspólnego z jakimś “odkładaniem” czy “odraczaniem” na później. Prokrastynacja ze swoją zamaskowaną nazwą może też stanowić alibi dla siebie lub innych.
Coraz więcej słów obcych, coraz bardziej mości się w języku polskim. W pewnych kręgach, szczególnie mediów społecznościowych, obce słowa skutecznie wypierają rodzime określenia. Obecnie, także w komunikacji bezpośredniej, większość osób młodych duchem “szeruje”. Może to i praktyczne, bo z racji mniejszej liczby liter niż mają odpowiedniki polskie, faktycznie „szeruje” się szybciej.
Ale czy warto wypowiedzi ustne i pisemne poddawać narracyjnej destylacji, by pozbawiać je zanieczyszczeń, a czasami dekantacji by pozostawić to co najcenniejsze?
Tylko komu by się chciało, skoro dla niektórych nawet “deklinacja” brzmi tajemniczo, o czym swego czasu wspominał profesor Michał Rusinek. Chociaż deklinować można “z atencją” “dedykując” wypowiedź konkretnej osobie. Tylko czy prokrastynacja nie będzie przeszkodą w dążeniu do celu – okazywania szacunku językowi polskiemu?
Słowa, słowa, słowa – to temat, któremu można się przyglądać lub poddawać analizie z różnych perspektyw m.in. językoznawczych, medioznawczych, edukacyjnych, narracyjnych i innych. Słowa, szczególnie pisane, to “warsztat” pracy pisarzy, poetów, tłumaczy, publicystów, a te mówione to narzędzie pracy psychologów i psychoterapeutów. Dlatego pozwalam sobie kilka słów o słowach, bynajmniej nie pochylając się nad tematem (“pochylić się” to też modne sformułowanie) a zwracając uwagę na dobór słów, z atenecją – a jakże. Bo jeśli można w słowach przebierać, to chyba warto mieć na uwadze różne ich maski i znaczenia.
Fot. Z konferencji Koła Naukowego Zaburzeń Odżywiania UAM w 2017. roku. Temat wykładu “Praca z zaburzonym obrazem ciała u chorych z rozpoznaniem anoreksji” Czyli słowami, z ilustracją obrazu, o pracy słowem.