“Dyskusję (polemikę) można prowadzić w sposób rzetelny i nierzetelny. Nierzetelnych sposobów jest wiele. Wśród nich jest i taki, że wmawia się (przypisuje) polemiście tezę, której nie powiedział (nie napisał), a która jest łatwa do obalenia lub ośmieszenia i potem tę tezę się obala lub ośmiesza. Tak naprawdę taką “polemikę” nierzetelny polemista prowadzi sam ze sobą. Z wymyśloną przez siebie tezą. Na czym polega skuteczność owej, wydawałoby się, łatwej do przejrzenia metody? Otóż obserwator nieuważny może nie zauważyć, że obalona lub ośmieszona teza nie została wcale przez zaatakowanego polemistę wygłoszona lub napisana.”
Stanisław Zubek, Mrocznozielona alternatywa,
czyli nie jestem przeciw rudej żyrafie [w:] ZB nr 5(107)/98, s.4.
Dodam, że w ramach rzetelności warto też różnicować: pytania od hipotez, a hipotezy od tez.
Poza rzetelnością lub nierzetelnością polemiki istnieje też przyjęta (niepisana) zasada by polemika nie była dłuższa od tekstu, którego dotyczy. Zgodnie z tą zasadą tekst bazowy (o którym tu mowa) to 3.967 znaków ze spacjami, a tekst polemiczny 13.796 znaków – tak, tak, nie odwrotnie. Liczbę słów (znaków), długość tekstu, wielość, rozmiar – uznać można za rzecz gustu, o ile – nie za coś innego.
Różnica poglądów w polemice jest oczywista, bez niej nie ma polemiki, a różnice zdań czy opinii w przestrzeni publicznej są naturalne i bywają ciekawe.
Ale nie o poglądy tu chodzi, lecz o formę tzw. polemicznej narracji. Bo można dyskutować zachowując podstawowe zasady polemizowania, nie deformując (czy jak ktoś zauważył – nie dewastując) tekstu bazowego, z którym Autor polemiki dyskutuje.
Można też, bez pretekstu polemiki napisać własny tekst, w którym Autor wykaże się oczytaniem i poglądami, bez odnoszenia się do czyichś refleksji i stawianych pytań. Szczególnie gdy celem pytań jest skłonienie każdego indywidualnego odbiorcy do udzielenia własnych odpowiedzi, bez przeformułowania pytań w tezy.
Ale przy (prawdopodobnym) niezrozumieniu przez Autora “polemiki”, intencji zawartej w treści i formie tekstu bazowego, w którym pytania są najważniejsze, bo dotyczą dylematów i wątpliwości, pozostaje polemiście tekst bazowy uprościć przekształcając pytania w tezy i z nimi dyskutować.
Czy etyczne i merytoryczne jest przeformułowanie pytań w tezy?
Nawet jeśli polemista tak myśli lub/i czuje?
I choć pytania są cytowane pod nagłówkiem – TEZA, to ich znak zapytania traci znaczenie, szczególnie dla czytelnika mniej wnikliwego lub/i odbierającego tekst emocjonalnie.
Czemu więc służy taki zabieg? Czy to jest:
Deficyt wiedzy? Nadinterpretacja? Premedytacja? Manipulacja?
Jeśli tak – to w jakim celu?
(wyodrębniam każde z pytań – z szacunku dla znaku zapytania).
Szczególnie, że tekst bazowy nie jest ekspozycją wiedzy, a dzieleniem się refleksjami, wątpliwościami i pytaniami kierowanymi do odbiorcy, w oparciu o wieloletnią praktykę kliniczną i terapeutyczną (autorki).
Ale żeby tego było mało to oryginalny tekst dla celów polemiki został poszatkowany na fragmenty, podawane w dowolnie wybranej kolejności, co do których polemista po zamianie pytań w tezy, wykłada swoje racje.
Czy takie zabiegi nie wpisują się w unieważnienie i dewaluowanie intencji autorki zadającej pytania? To też jest pytanie, nie teza – dodam dla ułatwienia. Czy polemista jak wodzirej pociągający za sobą sznur uczestników (grupy) może wszystko?
Będąc autorką wielu tekstów, nie tylko w mediach społecznościowych, ze szczególną precyzją i atencją różnicuję: pytania, hipotezy i tezy. Do zadawania pytań w publikowanych tekstach skłania mnie jedna, ważna dla mnie intencja, by zaprosić czytelnika do zatrzymania się, refleksji i udzielenia własnych odpowiedzi.
Pytania zawsze były i są dla mnie najważniejsze w wielu napisanych tekstach. Oczywiście są też publikacje (artykuły, eseje czy książki), w których stawiam hipotezy, czasami też, choć bardzo rzadko tezy.
Dlatego wyrażam tu brak zgody na tego typu narracyjne zabiegi, deformujące konstrukcję i sens tekstu, w którym zadając pytania dzielę się refleksjami i wątpliwościami oraz troską dotyczą psychoterapii, jej przyszłości i kształcenia.