Trochę w nawiązaniu do poprzedniego postu, a trochę odnośnie tego co czytam w grupach dla psychologów i psychoterapeutów. A skoro trochę tu i trochę tam, to w proporcji 50:50%.
Jakiś czas temu na jednej z grup pojawił się post skierowany do psychoterapeutów z pytaniem – co dla terapeuty jest najważniejsze. Może pytanie było nieco inaczej sformułowane, ale taki był sens.
I gdy czytałam komentarze, to tyleż się dziwiłam co zmartwiłam, też w proporcji 50:50%.
Bo najczęściej padały odpowiedzi, że najważniejsze są emocje, “czucie pacjenta”, zrozumienie, empatia, a tylko w nielicznych komentarzach wymieniona była wiedza, mniej więcej w proporcjach 90:10%.
Z jednej strony było to (dla mnie) zaskakujące, z drugiej – takie myślenie wpisuje się w proponowaną tezę, że najważniejsza czy szczególnie ważna w pracy terapeuty, jest osobowość i relacja.
Tak, osobowość jest ważna w tej pracy, ale jest to wartość u profesjonalisty niewystarczająca.
W przyjaźni, miłości czy innych relacjach opartych na emocjach i więziach, cechy osobowości mają istotne znaczenie, ale czy w profesjonalnej relacji są najważniejsze? Profesjonalnej czyli takiej, w której osoba chcąca rozwiązać swoje problemy czy pragnąca samorozwoju (klient) uzyskuje pomoc. Natomiast osoba cierpiąca z powodu zaburzeń psychicznych lub cierpiąca psychicznie z powodu choroby somatycznej (pacjent) – otrzymuje psychoterapeutyczne leczenie. W obu przypadkach trudno o profesjonalizm bez specjalistycznej wiedzy. (Kryteria podziału klient- pacjent, własne).
Zarówno pacjentowi jak i klientowi korzystającym z psychoterapii towarzyszą zwykle (różne) emocje, o różnym stopniu nasilenia, co jest naturalne.
Ale czy podobne emocjonalne zaangażowanie winno też leżeć po stronie psychoterapeuty?
Bo czy relację, która jest niezbędną bazą w procesie psychoterapii – leczenia, powinna cechować symetria, jak w prywatnych relacjach pacjenta? A dla poszerzenia perspektywy i ku refleksji – czy symetryczne relacje miałyby towarzyszyć także w leczeniu dzieci i młodzieży?
Wracając do proporcji: empatia po stronie terapeuty i zaangażowanie są z tą pracą ściśle związane i pożądane, tylko nasuwa się pytanie o proporcje – emocji do wiedzy i profesjonalnego dystansu?
Bo dystans, obok wiedzy jest niezbędny by terapeuta mógł z dalszej czyli szerszej perspektywy i w szerszym kontekście widzieć i rozumieć sytuację pacjenta lub klienta. By np. nie mówić, co niestety się zdarza, że z chorymi na anoreksję nie może pracować, bo ich cierpienie terapeutę przytłacza. A co w takim razie z pracą terapeutyczną z pacjentami chorującymi onkologicznie?
Może więc faktycznie, sądząc po wypowiedziach części terapeutów, dawno już sugerowany (m.in. przez prof. Aleksandrowicza), podział na leczenie i pomaganie, znajduje uzasadnienie.
Jakie więc powinny być proporcje emocji do wiedzy, empatii do profesjonalnej pracy?
Leczenie, to zdecydowanie coś więcej niż empatyczne towarzyszenie i podążanie “za pacjentem”.
Zastanawia mnie, skąd aż ok. 80-90% przekonania u kształcących się terapeutów, że emocje w pracy są najważniejsze? Czy to prywatne preferencje czy nabyte i zinterioryzowane przekazy ze szkoleń?
A skąd (moje) przekonanie, że w leczeniu wiedza i wynikające z niej profesjonalne podejście terapeuty winny być w proporcjonalnej przewadze, nad zaangażowaniem emocjonalnym?
Bo czy emocje będące w przewadze czyniąc relację terapeutyczną symetryczną, mogą mieć korzystny wpływ na proces leczenia?
To przekonanie wynika z praktyki i wypowiedzi setek pacjentów oraz ich rodzin, z którymi terapeutycznie pracowałam i nadal pracuję, że oczekują profesjonalnego leczenia, a nie “towarzyszenia w procesie”. A także z informacji zwrotnych od szkolących się terapeutów, którzy po zajęciach warsztatowych potrafią różnicować leczenie od pomagania oraz związane z tymi różnicami oczekiwania pacjentów czy klientów.
Czyli proporcje w psychoterapii to ważny temat, wart pytań i uwagi oraz odpowiedzi i refleksji.